Martin Smolinski to na tę chwilę najlepszy niemiecki żużlowiec. Jednym z jego największych sukcesów jest zwycięstwo w inauguracyjnej rundzie Grand Prix w Nowej Zelandii, gdzie zadziwił cały żużlowy świat. Niestety w mistrzostwach Europy nie poszło mu tak dobrze i zajął ostatecznie szesnaste miejsce.
Z pewnością taki wynik to duże rozczarowanie zwłaszcza dla niemieckich kibiców, którzy tłumnie stawili się na inauguracyjnej rundzie SEC w Gustrow. Smolinski miał wówczas spore problemy z motocyklami i udało mu się wygrać tylko jeden bieg. Jak się później okazało, było to jedyne indywidualne zwycięstwo Niemca w tegorocznym cyklu. Smoli wywalczył zaledwie 13 punktów, jednak należy pamiętać, że nie pojechał w Holsted, ze względu na nakładające się rozgrywki o mistrzostwo na długim torze.
Najwięcej punktów Niemiec zdobył w Gustrow i Częstochowie (po 5). W Togliatti zajął ostatnie miejsce, z zaledwie trzema oczkami na koncie. Nie ma co do tego wątpliwości, że Smolinski będzie chciał powalczyć o awans do przyszłorocznego cyklu SEC i poprawić znacznie swoje osiągnięcia. Ostatnie, szesnaste miejsce spośród stałych uczestników cyklu Speedway European Championships chluby nie przynosi, dlatego w przyszłym roku musi być zdecydowanie lepiej. Kibice zapamiętają również efektownego bączka, jakiego wykręcił w Togliatti oraz zerwaną linkę sprzęgła, która spowodowała świecę na starcie pod Jasną Górą.
- To bardzo dobra impreza, choć nie poszło mi w tym roku najlepiej. Na pewno powalczę w przyszłym roku ponownie o awans do cyklu i obiecuję, że tym razem nie zawiodę. - mówił w Częstochowie, Martin Smolinski.